poniedziałek, 16 marca 2015

COŚ ZA MNĄ CHODZI. Jak stracić duszę przez seks.

IT FOLLOWS. COŚ ZA MNĄ CHODZI. Jak stracić duszę przez seks.

Młoda dziewczyna, Jay, spotyka się z chłopakiem, by w końcu na jednej z randek przespać się z nim  w aucie. On zachowuje się po tym wyjątkowo dziwnie i niebezpiecznie, a ona dowiaduje się, że od teraz coś będzie za nią podążać probując ją zabić. To nie myśli. To nie czuje. To się nie poddaje. To podążą. Nie można tego powstrzymać – można tylko przespać się z kimś innym, by sprawic, że będzie podążalo za nim. Ale To i tak potem wróci.



Film o stylistyce, w której spotyka się "The Guest" i "Cold in July" - syntezatory na ścieżce dźwiękowej, troche kolorków, świetne zdjecia i generalnie spokojny rozwoj fabuły z mocnymi uderzeniami głównie pod koniec. Lata 80-te czuć tu bardzo. Jeżeli ktoś mówił o holdzie dla "Halloween" Carpentera przy "Gościu" to tutaj podobieństwa są znacznie wyraźniejsze. Amerykańskie przedmieścia, absolutnie zwyczajna dziewczyna w roli głównej ofiary oraz bardzo dużo powolnej narracji z kamerą skupiająca się bardziej na ukazywaniu relacji między nastolatkami, a mniej na straszakach.

Zresztą podobnie jak w „Halloween” mordowania tutaj też jakoś wiele nie ma, a sam "potwór" pozostaje zazwyczaj bardziej w tle – bywa, że dosłownie. Z czasem, gdy już wiemy, że za bohaterką COŚ PODĄŻA (swoja droga: czyż nie bylby to lepszy tytul niż "Coś za mna chodzi"?), film uczy widza wypatrywać w oddali charakterystycznie idących postaci. Bez zbędnego i ostentacyjnego wskazywania palcem, ze zło sie zbilza, odruchowo doszukiwałem się podążającego zagrożenia. Bardzo fajny motyw, szkoda, że nie ma tego więcej. (A moze po prostu nie zawsze to dostrzegłem?)



Zagrożenie w filmie to kwintesencja świetnych horrorowych motywów: nie wiadomo KTO, CO, JAK i DLACZEGO zabija; nie wiadomo jak wygląda; a do tego wiadomo, że nie da się tego powstrzymać przed podążaniem. Wydestylowano elementy slasherów i filmów o zombie, w których najbardziej zawsze przerażała mnie ta nieuchronność i niejasność śmierci, a następnie zamknięto je pod postacią podążającego Czegoś.

To, ze twórca nie zawracal sobie glowy tlumaczeniem tego, dlaczego na celowniku Czegoś mozna pojawic sie dopiero po uprawianiu seksu z niedoszłą jego ofiarą sprawia tylko, ze niepokój i tajemnica w filmie są jeszcze gęstsze. Nie ma żadnego pieprzenia, że np. "w Egipcie w X wieku przed Chrystusem ludzie podązali za ludźmi i zabijali, a potem księgi donoszą, że bóg Podążmon skazał tych ludzi na wieczne podązanie i zabijanie." Oczywiscie nie trudno jest sie tutaj dopatrzeć metafory chorób wenerycznych, czy gwałtu. Pewnie beda tacy, którzy uznaja to nawet za krytyke rozwiazlosci seksualnej. Mimo wszystko film nie próbuje mędrkować na żaden z tych tematów, ani nie skupia się specjalnie na podkreślaniu alegorii.


[Film uzupełnia znakomity, niepokojący soundtrack.]


Skupia się za to na bohaterach i ich relacjach rozpisanych w zaskakująco subtelny sposób. Nie ma tu wielu zbędnych słów – bohaterowie mówią przede wszystkim do siebie, a nie do widza. Atmosferze strachu sprzyja tez raczej krzyk, a nie dyskusje. Bardziej niż o fizyczny ból, czy rany chodzi o piętno jakie bycie prześladowanym odciska na bohaterce. Zmniejszająca się liczba pomysłów na oddalenie zgonu, doprowadza do tego, że widzimy jak coś w niej umiera. Jej oczy z tych młodzieńczo niewinnie uśmiechniętych zmieniają się w coraz bardziej puste, ogarnięte smutkiem. Może nawet bardziej niż o walkę o życie, można tutaj dostrzec pewnego rodzaju walki o duszę i człowieczeństwo. 

Wypada tutaj wspomnieć o znanej z „The Guest” Maice Monroe, której nieco zmęczona buzia dodaje wyrazu głównej bohaterce, Jay. Jej spokojny głos, który niesie słowa tak, że często brzmią jakby była w nich jakaś trudna do zidentyfikowania niepewność, idealnie pasuje do granej przez nią nastolatki. Nie jest po prostu słodką dziewczynką, ani seksowną modeleczką upozorowaną na niewinną, jakie często widać w horrorach. To atrakcyjna dziewczyna z sąsiedztwa, ale nie rzucająca się przesadnie w oczy - w swej atrakcyjności całkowicie szczera i subtelna.

[Maika Monroe gra w filmie nastoletnią Jay.]

„It follows” to nie jest film dla fanów horroru „wyskakującego”, gdzie ciągle coś skacze, krwawi, syczy, morduje. Tutaj strach opiera się przede wszystkim na wyczekiwaniu nadejścia potwora, a nie na samym potworze. Choć są momenty, gdzie coś nagle się pojawia, a ścieżka muzyczna ma w sobie sporo z ambientowych buczeń i rozstrojonych pomruków, to są to jednak chwile w pełni zasłużone przez film. Zaraz po seansie czułem się też odrobinę zawiedziony zakończeniem, ale obecnie wydaje mi się ono idealne dla tej historii.

Nie jestem fanem horroru, więc nie wiem czy jest to na pewno obowiązkowe kino dla koneserów kina grozy. Tak naprawdę bardziej niż przestraszony siedziałem zafascynowany tym filmem. Bliżej mi było do przerażenia i ciągłego stanu napięcia, niż do doznawania skoków adrenaliny i szybkiego bicia serca. Bez wątpienia do niego wróce, bo choć po napisach wydawał mi się „tylko” dobry, to muszę przyznać, że wciąż o nim myśle. Czego bym mnie robił... wciąż za mną podąża.


8/10



PS No i soundtrack jest kosa. Wiecie.

[Janek Steifer]
[http://fb.com/urwanyf]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz